Prześlij nam swój adres e-mail, a my powiadomimy Cię o nowych produktach, najlepszych cenach, promocjach i wyprzedażach.
Data napisania recenzji: 11-09-2020
Opinia o produkcie: Wspomnienia alkoholika, jeszcze z zamierzchłych czasów sprzed AA i mnóstwa innych tego rodzaju grup. Oczywiście nie sposób uciec od porównań z innymi dziełami literackimi, a przede wszystkim z "Martinem Edenem" tegoż autora. Nie da się od tego pominąć. Zacznijmy więc od porównania do "Martina Edena". Jeżeli można powiedzieć, że "Martin Eden" to powieść wybitna, to na tym tle "John Barleycorn" to wręcz reportaż, próba, podstawa do napisania późniejszego arcydzieła. Wiele sytuacji i zdarzeń jest tożsamych w obu powieściach, z tym, że „John B” to raczej dokumentalny zapis wielu zdarzeń, opis ludzi i charakterów, z których potem powstały barwne postacie powieści. Co wcale nie oznacza, że wspomnienia alkoholika to coś bezwartościowego czy niewartego przeczytania, wręcz przeciwnie! W „Martinie Edenie” jest taki fragment (a obie książki to przecież autobiografia), kiedy główny bohater odnosi już duży sukces literacki i zaczyna sprzedawać wszystkie wcześniej napisane rzeczy, dawniej odrzucane przez wydawnictwa, obecnie drukowane na potęgę, niezależnie od ich wartości literackich. Czy to samo dotyczy „Johna Barleycorna”? Zdecydowanie nie, to bardzo celne studium alkoholika, który sam zwalczył nałóg. Niestety jak wskazują ostatnie lata życia Jacka Londona ten nałóg mocno odbił się na jego zdrowiu i doprowadził do jego śmierci. Kolejne porównanie, które mi się nasunęło, to porównanie z powieścią Malcolma Lowrego „Pod wulkanem” - uważaną za jedną z najwybitniejszych powieści XX wieku. Tak to w zasadzie ostatni dzień z życia alkoholika, moment bez odwrotu, wszelkie szanse zostały już zaprzepaszczone. Inne stadium pijaństwa. Tutaj John Barleycorn zawładnął wszystkim i nie wypuścił już ofiary z rąk. Bardzo ciekawe jest tło powieści, liczni bohaterowie umieszczeni na jej kartach. Towarzysze pracy, przygód i hulanek głównego bohatera. Dla większości z nich życie nie potoczyło się atrakcyjnie, pozostali oni na miejscu, pośród szynków i knajp, gdzie przepijali wszystko co zarobili, pośród śpiewów, bijatyk i awantur. Smutny to opis ludzi bez perspektyw, bez widoków na przyszłość, bez nadziei. Patrząc z takiego punktu widzenia, zastanawiam się kto zbudował tę Amerykę, gdzie mit „od pucybuta do milionera”. Dlaczego właśnie wtedy ludzie nagminnie emigrowali do Ameryki skuszeni możliwościami poprawy swego losu? Mocno naiwna za to wydaje się wiara autora, że zaprzestanie produkcji alkoholu i jego sprzedaży rozwiąże wszelkie problemy. Czym była prohibicja i do czego doprowadziła wszyscy wiemy. Prohibicja w Ameryce doprowadziła (o ironio!) do wzrostu konsumpcji alkoholu i do powstania prawdziwej mafii – chyba nie o to autorom chodziło? Kolejna naiwność jest taka, że autor wierzy, że przyznanie kobietom praw wyborczych spowoduje właśnie wprowadzenie od razu zakazu sprzedaży i produkcji alkoholu, bo kobiety to wymogą i za tym zagłosują. Czy nie zauważył, że i one miały pewien udział w tej ogólnej konsumpcji? Książka jest godna polecenia, walka z nałogiem, „Biała Logika”, mnóstwo przemyśleń i barwny chociaż bardzo zdegenerowany świat wokół. Nie wyróżniałbym jednak nałogu pijaństwa jako jakiegoś szczególnego, najważniejszego (a tak jest według autora), czy hazard i narkotyki nie są groźniejsze? Tyle tylko, że alkohol jest najbardziej dostępny, najbardziej popularny, największe tradycje jego spożycia są kultywowane w społeczeństwach od setek lat. W prosty sposób tego problemu nie da się rozwiązać. Jak za komuny w wojsku mawiał pewien trep (alkoholik również) na „wykładach” umoralniających nowo przybyłych żołnierzy : „Żołnierze! Wódka jest dla ludzi inteligentnych!!! Ja na ten przykład nie piję w ogóle!” Tyle tytułem podsumowania.
Autor recenzji: Tomasz Niedziela
Ocena produktu:
Średnia ocena (4/5):
Wszystkich recenzji produktu: 1